Po drugie - pistolet rozrywa tkankę, przez co trudniej się ona goi, a także łatwiej o zakażenia i bardzo nieestetyczne bliznowce. Igła rozcina kanał przekłucia, dzięki czemu jest on równy i o wiele łatwiej oraz szybciej się goi. Ponadto piercer, przed wykonaniem piercingu, bada palcami wybrane miejsce, upewniając się, że nadaje się ono do przekłucia i że nic wewnątrz tkanki nie zostanie uszkodzone (znajomość anatomii jest naprawdę ważna). Osoba wyszkolona, używając igły, robi przekłucie w odpowiednim miejscu i pod odpowiednim kątem. W przypadku pistoletu nie ma takiej możliwości. Zawsze pojawia się pewna losowość. Nie mówiąc już o tym, że przekłucie igłą znacznie mniej boli.
Po trzecie - używany do pistoletów kolczyk nie nadaje się do absolutnie niczego. Jeżeli nie jest wykonany z tytanu bądź bioplastu - istnieje duże ryzyko wystąpienia reakcji alergicznej. Ponadto jego kształt bardzo utrudnia gojenie - słynny "motylek" z tyłu oraz ozdoba z przodu ograniczają dopływ powietrza do rany i bardzo utrudniają prawidłowe jej czyszczenie (dodatkowo w nich samych gromadzą się wydzieliny i brud).
To, z czego ktoś skorzysta to indywidualna decyzja tej osoby. Warto jednak być świadomym ryzyka i móc oszacować czy "opłaca się" korzystać z takiego sprzętu, czy lepiej oddać się w ręce profesjonalisty i wszelkie możliwości powikłań ograniczyć do minimum.